sobota, 23 czerwca 2012

Chapter 5. Miło było znów cię poczuć.


Widziałam w moim życiu setki uśmiechów, ale żaden nie przyspieszył bicia mojego serca tak jak Twój.
Żaden nie powodował, że moje kąciki ust same  się podnosiły.

Nie spałem całą noc. Myślałem.  Za dużo. Stanowczo za dużo.
Do jakich wniosków doszedłem?
Nic nowego. Tylko tyle, że jestem sukinsynem.
Ziewnąłem szeroko, wyrzucając dłonie ku górze. Powoli zwlokłem się z łóżka.  Dawno nie spędzałem czasu z chłopakami, toteż chciałem poprawić moją obecną sytuację i wykorzystać jakoś czas.  Ospałym krokiem zszedłem na dół, witając się z Zaynem, bo jako jedyny przebywał  w kuchni.
Podszedłem do lodówki, i otworzyłem ją szeroko opierając się dłońmi o jej krawędzie. – Co na śniadanie? – zapytałem i zacząłem buszować w jej wnętrzu. 
Zaśmiał się cicho. Odwróciłem głowę ku niemu. – Naleśniki. – Wyciągnął do mnie dłoń z talerzem, pełnego tych pyszności polanych czekoladą. Otworzyłem usta ze zdumienia.
- Wiesz, że bardzo cię kocham? – zapytałem retorycznie, biorąc  kilka z nich i wpychając sobie do gardła. Tak dawno nie jadłem nic słodkiego. W tej chwili miałem gdzieś kalorie, oraz moją twarz jutro obsianą, jak to zwykle u mnie bywa po słodyczach, kilkoma wypryskami. A jak zapewne dobrze wiecie, przywiązywałem dużą wagę do mojego wyglądu. 
- Oczywiście, że wiem. Każdy mnie kocha. – odparł i posłał mi swój szczególny uśmiech numer 3. – Jakie mamy plany na dzisiaj? Myślę, że nie jesteś zajęty Eleanor, sądząc z jej miny, gdy od nas wychodziła… -Podrapał się po głowie wolną ręką. - Co jest stary? Nie podołałeś zadaniu? Zawsze mogłeś ją wysłać do mnie…
-Zdrajca. NIE wtrącaj się. Nie miałem ochoty – przerwałem mu. Parsknął śmiechem pomieszanym z drwiną i od razu zaczął kasłać, bo się zachłysnął. – Bardzo dobrze. Mam to gdzieś, wcale ci nie pomogę!  - rzuciłem i biorąc do ręki kilka naleśników wyszedłem z kuchni  i kierowałem się w stronę salonu. Po drodze minąłem zaspanego Harrego, jednak nie będąc pewnym jak zareaguję, patrząc w te jego zielone tęczówki, nie zaszczyciłem go spojrzeniem. Za to on lustrował mnie od góry do dołu. A wystarczyło ubrać jakąkolwiek koszulkę.  Westchnąłem cicho i usiadłem na fotelu, włączając pierwszy lepszy kanał w telewizorze. Rozmnażanie płazów. Do dupy. Dalej.  Życie na wsi. Po cholerę mi to? Kolejnym  były teledyski. Rzuciłem pilot gdzieś w kąt, widząc, że leci jedna z moich ulubionych piosenek.  Poruszałem stopami do rytmu, bo nie mogłem śpiewać mając usta zatkane pałaszowaniem śniadania.  Niedługo później do pokoju wszedł Harry i usiadł na kanapie naprzeciwko mnie, wpatrując się we mnie gniewnie. Próbowałem to zignorować, jednak nie mogąc już dłużej wytrzymać jego przeszywającego mnie wzroku, zareagowałem niezbyt inteligentnie.
-Co?
- Nie lubię tej piosenki. Zmień ją. – Odparł, kierując wymowny wzrok na telewizor.
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo nie chcę. Bo nie zrobię tego dla ciebie i nie mam pilota. – odpowiedziałem na jego durne pytanie, siadając wygodniej na fotelu.
-Gdzie pilot? – zapytał znów.
- Nie mam pojęcia.
-Nie chcesz mi powiedzieć? Sam go znajdę. – odrzekł i wstał ze swojego miejsca. Westchnąłem zrezygnowany.  Chodził w te i we te, zaglądając w zakamarki, w których zwykle go trzymamy. Znudzony oglądałem kolejny teledysk. Burknął cicho i stanął przed telewizorem, zasłaniając mi widok.
- Zejdź – powiedziałem mu, machając ręką, jakby to coś mogło pomóc. Nie pomogło, a może tylko pogorszyło sprawę, bo ruszył w moją stronę, wyciągając ku mnie ręce.  Zmarszczyłem brwi, nie wiedząc jakie będą jego zamiary. Gdy był na tyle blisko, ze mogłem go dotknąć, jedną dłonią odsunąłem jego ręce, drugą  trzymałem na jego piersi.  – Co ty robisz!?  - rzuciłem gniewnie, bo napierał na mnie coraz mocniej. Szybkim ruchem ręki zabrał moje i pochylił się ku mnie, obejmując mnie swoimi dłońmi, które macając fotel pode mną, szukały najprawdopodobniej pilota. –Tutaj go nie ma! –krzyknąłem, zdecydowanie za cicho niż zamierzałem, odpychając go. Odsunął się kilka kroków i popatrzył na mnie smutnym wzrokiem. 
Prychnąłem.  – Nie zrobisz nic, żeby się powstrzymać? – zapytałem pogardliwie. Harry spuścił wzrok na podłogę i przygryzł na chwilę dolną wargę, jakby się zastanawiając.
- Miło było znów cię poczuć. – szepnął cicho i szybkim krokiem opuścił salon. 

Cholernie mnie zatkało.
Oh, znów się zaczyna. CHOLERNIE.
Siedziałem tam może z pół godziny.
W mojej głowie dudniły tylko te słowa.
‘Miło było znów cię poczuć.’
Uczucie jego rozgrzanych dłoni, gdy przypadkiem musnął mojego ciała.
‘Miło było znów cię poczuć.’
Nie jestem kurwa mać gejem!
Nie jestem. 

Nie wiedziałem co mam myśleć. Harry był moim przyjacielem. Nie mogłem go ot tak zostawić.  Za każdym razem, gdy przechodził obok mnie, czułem się speszony, jak mała dziewczynka.  Ale nie chciałem być daleko od niego. Nie mogę go porzucić. Nie po tych wszystkich latach razem. Czy już wtedy czuł coś do mnie?  
Myślę, że powinienem trochę odpocząć. Od tego wszystkiego.  Najlepiej, gdzieś daleko stąd, z moją dziewczyną. Bo jak pamiętacie, jestem HETERO. I posiadam własną dziewczynę.
‘Która wcale cię nie podnieca.’ Coś szepnęło w mojej głowie.  Chrząknąłem. To kłamstwo, próbowałem przekonać samego siebie. Kochałem ją, a jeżeli raz nie chciałem uprawiać z nią seksu nie znaczy, że mnie nie podnieca!
‘Chcesz, by to ktoś inny cię zaspokoił.’
Czy ja właśnie rozmawiałem sam ze sobą? I czy to moja głowa mówiła takie pierdoły?
Zamknij się. Zamknij. To jedno, wielkie kłamstwo.
To nie moja wina, że jeden, pieprzony, durny chłopak, chce się ze mną pieprzyć.
‘A czy ty z nim…?’

Zerwałem się z miejsca. -KURWA JEGO W DUPĘ PIERDOLONA MAĆ! – krzyknąłem, biegnąc do swojego pokoju. Po drodze minąłem oszołomionego Liama oraz Zayna, którzy wyglądali zza framugi drzwi kuchennych. Usłyszałem tylko ciche ‘Co się dziej…’ jednego z nich, a już zamykałem a sobą drzwi.
Byłem w swoim królestwie. Nadal z moją głową. Z różnorodnością myśli.  Zsunąłem się w dół po ścianie, z szybko bijącym sercem i drżącymi rękami.
‘Miło było znów cię poczuć.’
Przecież nie jestem gejem.
Myślę, że powinienem porozmawiać z Harrym. Wyjaśnić to i owo. Poprosić, by nikomu nie mówił o swoich uczuciach. By się ze mnie nie zakochiwał. By dał sobie spokój. Muszę spróbować go jakoś zrozumieć.
Dlaczego ja? 

Nie byłem nikim szczególnym.  Oczywiście, że spędzałem z nim dużo czasu, czasami traktując go o wiele bardziej intymnie, niż powinienem.  Ale to nie miało mu pokazać, że chcę iść z nim do jednego  łóżka, a tylko tyle, że traktuję go jako mojego najlepszego przyjaciela. I chcę ,by takim został.
Nie chciałem nawet myśleć jak bardzo popieprzone to było, ale musiałem przyznać przed samym sobą: cholernie lubiłem Harrego. Może nawet bardziej.
Nigdy nie przejmowałem się opinią innych, ale nie potrafiłem sobie wyobrazić reakcji moich znajomych, gdybym nagle oznajmił, że jestem homo. Ten szalony, ja który, co tu dużo ukrywać, uwielbia kobiety, nagle czuje coś do swojego przyjaciela? I podnieca się na jego widok?
Tylko głośno myślę, spokojnie.  To niedorzeczne, by kiedykolwiek się stało i mam nadzieję, że nigdy nie stanie. 

Ale Harry nie był jakimś tam chłopakiem, przypadkowym, takim samym jak milion innych. Nie, on był wyjątkowy. Zupełnie inny, niż ta cała, pieprzona społeczność. Dla mnie znaczył o wiele więcej. Był jakby powietrzem, bez którego nie mogłem oddychać, żyć. Teraz, gdy nie mogę swobodnie z nim porozmawiać, czuję się pusty i bezsilny. Jestem przybity, nie mając go przy sobie. Nie mogąc go swobodnie poczochrać, połaskotać, jak to bywało wcześniej.  Nie mógłbym wytrzymać bez niego chociażby jednego dnia, bo umarłbym z tęsknoty za nim. To wiedziałem aż za dobrze. 

Od dłuższego czasu zaprzątał moje myśli i  nie potrafiłem się go z nich pozbyć. Próbowałem nawet go ignorować, ale nie potrafiłem – oczarowany jego słodkimi dołeczkami w policzkach, gdy uśmiechał się do mnie, burzą loków na głowie,  w które, odkryłem to z przerażeniem, z chęcią wplótłbym dłonie i zielonymi, błyszczącymi oczami, w których czaiły się iskierki.
Był jakby moim przeznaczeniem, które daje mi siłę do dalszej walki.
Nagle zdałem sobie sprawę, że nie ma już tego błogiego uczucia szczęścia, które zwykle miewałem, gdy o nim myślałem. Teraz były obawy.  Oraz… Coś mi jeszcze nie znanego. I nie wiedziałem, czy chcę je znać. 

Tę sytuację miałem w głowie w stu wariantach, wymyślaną do perfekcji. A wyszło… Jakbym był z marsa. 

Może bez ciebie nie jestem taki silny. Może sam nie daję rady. Jesteś moim tlenem. Umieram, ponieważ nie możesz być tym samym, kim byłeś kiedyś.  Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Głowę odchylam do tyłu, drżące ręce ściskam na podbrzuszu.
Wyciągnąłem nimi telefon z przedniej kieszeni.
‘Przyjdź do mnie, proszę…’ Napisałem do mojego osobistego nieba. Do osoby, na której widok rozdzierało mi serce. Do Harrego.
Kolejne łzy płynęły po moich policzkach.  Zakryłem twarz dłońmi i cicho szlochałem. Czekałem. 
Może kilka minut, może godzinę, miesiąc, całą wieczność.  Dla niego zrobiłbym wszystko.
Za dużo wspólnego, żeby nagle żyć osobno. Za dużo uczuć, kłębiących się w mojej głowie. Za dużo niepewności i strachu do dalszego działania.  Przestrzeń nie do pokonania, a prędkości zbyt silne by dogonić utracone siły.

Być może ten rodzaj miłości, w który wierzę, jest po prostu nieosiągalny.
 Popierdolony świat z popierdoloną przyszłością.
Znienawidzone myśli i częstotliwość uśmiechów.
Sarkazm i ironia.
Kolejne łzy, kolejne spazmy dreszczy.
Drżenie rąk i pustka w głowie.
Szczękanie zębami i miłość.
Moje osobiste niebo.
Pospiesz się, błagam w myślach. Nie mogę dłużej. Muszę komuś powiedzieć to, co siedzi w mojej głowie. 

Uśmiech nie zawsze znaczy, że jesteś szczęśliwy

what the fuck is going on inside my head?
Nie wiem.
Nadal czekam, widzisz?
Nadal czekam.
Nie pozwól, bym tu zamienił się w kamień.
Nie pozwól, bym cię opuścił.
Nie pozwól, bo czekam. 


***
I jak? 
może być? 
Miałam go dodać w lipcu, ale sporo jest napisany, to nie czekam, tylko dodaję. 
Proszę, jeżeli to czytasz, napisz cokolwiek w komentarzu. 
to cholernie dla mnie ważne, bo nie wiem czy podoba wam się ten sposób pisania. 

xoxo

14 komentarze:

Love Yourself pisze...

ja uwielbiam twojego bloga , świetnie piszesz ale jest jedno małe ale:
DODAWAJ CZĘŚCIEJ ROZDZIAŁY! ♥

hassasin pisze...

jeszcze częściej? :D
właśnie piszę kolejny...
to wszystko przez was! za bardzo mnie motywujecie ;x
ale i tak was cholernie kocham.
dziękuję za wszystko
x

Anonimowy pisze...

Cudo! ^^
Kocham cię dziewczyno ! ;**
Uwielbiam sposób w jaki to wszystko opisujesz.
Ja chcę kolejny rozdział !! ale to JUŻ ! :D
xoxo

Anonimowy pisze...

Jej.. Świetny..Czyżby Lou też się zakochał.? Dodaj szybko next'a. Pozdrawiam Anka.x.D.

Katey. pisze...

Kurde to jest genialne <3.
Popieram Gusię, abyś dodawała częściej rozdziały. :)

Anonimowy pisze...

Kurde. to jest cudowne. Nie wiem co jeszcze mogę napisać. Zabrakło mi słów. A uwierz to rzadko się zdarza w moim przypadku.
Czekam na kolejny. ♥

Kayet pisze...

Kocham! <3

Kayet pisze...

Kocham! <3

alex subiektywnie pisze...

Nie wiem co jeszcze mogę napisać. Zabrakło mi słów. A uwierz rzadko mi się to zdarza.
Kurde to jest genialne <3.
Zapraszam http://aleeexsmile.blogspot.com/ - trochę o Euro, z innej, dziewczęcej perspektywy

wiku. pisze...

Jejku. Louis, przestań się pieprzyć z własnymi myślami (nie, to nie miało być dwuznaczne!) i idź do Harryego, przeproś go.. <3 Kocham to, cudne.


no-more-fears-no-more-crying.blogspot.com

Unknown pisze...

DAWAJ MI TU KOLEJNY KURDE ROZDZIAŁ <33333333333333333333333333333333333333333333333333333 Osobiście nie lubię blogów o Larry Stylinson, ale Twój ma coś takiego w sobie, że nie mogę przestać go czytać. Po prostu świetnie piszesz, że nie mogę doczekać się następnego. ; *

nleto.blogspot.com
Zapraszam jak chcesz. ; )

Timide pisze...

Przepiękne. Mam za mało pięknych słów w swoim prywatnym słowniku, by móc wyrazić wyjątkowość twojego opowiadania, to wszystko jest takie... prawdziwe, jakby naprawdę pisał to Louis, jakby naprawdę się to wydarzyło. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak wyjątkowym opowiadaniem, tak cholernie dobrze napisanym, że skręca mnie fakt, że na następny rozdział trzeba poczekać, a gdy już się ukarze, to na kolejny też trzeba będzie czekać i tak w kółko. Masz naprawdę niesamowity styl pisania, nie mogłam się od tego oderwać. Mam nadzieje, że niedługo coś się ukaże, bo naprawdę nie wytrzymam. Pozdrawiam i w międzyczasie zapraszam do mojego (nie umywającego się przy twoim) bloga:
http://one-direction-and-she.blogspot.com/

Lexis pisze...

Spoko, jestem tu nowa tak w ogóle...
Czasami się gubię i nie wiem o co chodzi, le ja jestem blondynką (to w prawdzie ciemny blond, ale zawsze;P), więc jest dobrze ;*

Anonimowy pisze...

Słuchaj, jeszcze raz zobaczę, że kopiujesz pewnego bloga, zgłoszę cię i już nie będzie tak miło.

Prześlij komentarz