poniedziałek, 2 lipca 2012

Chapter 6. Właśnie tego chciałeś, prawda?


      Skłamałbym twierdząc, że o nim nie myślę. Myślę. Czasami są takie dni, gdy jest w każdej godzinie, i takie godziny, gdy jest w każdej minucie.
Są momenty w życiu, które chciałoby się zatrzymać na zawsze. A chociaż na trochę dłużej. Na ‘jeszcze chwilę’. Za wszelką cenę nie zapalać światła w obawie, że znikną.
On jest takim momentem, taką chwilą.
Do której zawsze wracam, mimo, że rozum kategorycznie zabrania.
Jednak serce się domaga.
Ja domagam się również.
       Myślałem kiedyś, że może Bóg mi pomoże.  W Boga trzeba wierzyć, ale Bogu niekoniecznie. On ma tyle spraw do załatwienia, że często zapomina.
Czy pamięta jeszcze o mnie?
       Moje dłonie przylgnęły do rozgrzanej twarzy. Do twarzy, mokrej od łez, która nie chce teraz nikogo widzieć. Ale było już za późno.
Kolejne spazmy dreszczy ogarnęły moje ciało.
Mózg domagał się tlenu.
A on jak na złość nie przychodził.
Na co czekasz?
Aż zakończę swój nędzny żywot?
I gdzie jest teraz mój Bóg?
Nieraz trzeba zagłuszyć wołanie serca i postąpić według woli rozsądku.
Zagłuszyć wołanie serca.
Moje serce woła jedno imię.
Które było nieobecne

Był nie był obecny.
Był obecny.
Obecny był:
A)     Obecny, nie był
B)       Był, nie obecny

Gdzie jesteś, pytam mojego Boga.
Mojego Boga, który mnie nie rozumie, który zapomniał.
      Siedzę skulony pod ścianą. Dłonie nadal przylegają do oszklonych i piekących z wyczerpania oczu. Nie wiem, czy pociągnę tak długo.
Chcę czy już muszę,
Czy muszę chcieć
Czy też chcę musieć?
Chyba chcę umrzeć. Z braku miłości.
Świat o nas zapomniał, ale ja pamiętam.
Szczęk otwieranych powoli drzwi.
Cholerna cisza.
‘Zrób coś.’ Proszę w myślach. 

     Czuję szybkie kroki na podłodze. Ktoś kuca obok mnie, kładzie swoje ciepłe dłonie na moich i delikatnie je zabiera.
Nie chcę na niego patrzeć, ale on o tym wie.
      -Mój boże… - szepta cicho, dotykając mojej twarzy, włosów.  Pachnie lawendą i zieloną herbatą. Idealne połączenie. Mój Harry wie co dobre, ale czy wie, co dobre jest dla mnie? – Jestem samolubnym egoistą bez serca… To moja wina, prawda? Co się stało, Louis? – domaga się odpowiedzi, a mnie rani każde jego słowo. Dociera do mojego mózgu i dziurawi czaszkę, wypalając ją od środka. 
       Ale serce drży. – Ty się stałeś, Harry. TY SIĘ STAŁEŚ HARRY! Ty się stałeś… - szepnąłem, najciszej jak tylko umiałem. Czuję  jego gorący i szybki oddech tuż przy mojej szyi. Był bardzo blisko.  Spojrzałem na niego spod zamglonych powiek. – Harry… Dlaczego? Dlaczego tak mnie niszczysz?  Ja jestem nikim! Nikim. Nie istnieję. Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego ja? Dlacz…. – chciałem to dokończyć. Naprawdę, chciałem dokończyć. Chciałem wreszcie powiedzieć to, co skrywałem od tak dawna, ale nie potrafiłem. Nie mogłem. Zatkał mi usta. Swoimi wargami. Zachłannie wpił się w moje, szybko je całując.
Mózg krzyczał oszalały, ale serce wiedziało, czego chce.
Oddałem pocałunek. Nie myślałem.
Przytłacza mnie życie od poniedziałku do niedzieli.
I ty.
Ale nie teraz. Bo teraz jesteś przy mnie.
I jest idealnie.
      Czuję jego dłonie na moich biodrach, które przyciskały mnie do siebie i moje ciało przeszedł rozkoszny dreszcz. I choć powinienem czuć się niezręcznie, bo dotykał mnie mężczyzna, wcale nie byłem.
Bo dotykał mnie Harry. A on nie jest byle jakim mężczyzną .
Przypomnij mi, ile jestem wart.
      -Pachniesz złem, Harry. – szeptam, odsuwając się kilka milimetrów. Wplotłem dłonie w jego włosy i delikatnie, jakby  był substancją z czystego kryształu, pocałowałem w czoło.  Burknął cicho i przybliżył się tak bardzo, że  wbijał mi kolano w biodro i podbrzusze. Dokładnie czuję jego zapach.  Swoimi dłońmi otarł moje jeszcze świeże łzy z twarzy.
Wypuścił głośno powietrze. – Ale to zło domaga się ciebie, Louis. – powiedział ochrypłym głosem i złapał mnie za rękę. – Czego nie możesz zrozumieć? Jesteśmy dla siebie stworzeni. Wiesz o tym.
Gładził palcami moją dłoń, a ja mozolnie odwróciłem wzrok. Wpatruję się tępo w okno, w strugi deszczu na szybie. Łzy na moich policzkach powoli schły, oczy z wysiłku nie produkowały już więcej płynu. Odchylam głowę do tyłu, zamykając oczy.
       - Nie wiem, czego chcę. – Szeptam znów. Nie jestem na tyle silny, by wypowiedzieć to wszystko wystarczająco głośno. Szum w głowie powoli narasta. Jestem jakby tutaj, ale nieobecny.
Harry puszcza moją rękę, podnosi się, by usiąść na moich wyprostowanych nogach. Czując jego ciężar ciała na sobie jęknąłem przeciągle. Otwieram oczy, patrząc na niego martwym wzrokiem. Czy jestem w stanie dać mu więcej?
      -Posłuchaj mnie. – Mówi, patrząc mi w oczy. Wiem, że jeśli teraz to powie, nie dam rady. Nie potrafię z tym żyć już teraz, później będzie jeszcze gorzej. I skończymy w piekle. To chyba jedyne miejsce, gdzie potrafią mnie zrozumieć. – Jestem w stanie zagwarantować ci to wszystko, czego nie daje ci ona. Czego nie potrafi ci zapewnić każda napotkana osoba. Ktokolwiek. Jestem… - nie dokańcza. Nie może. Zatykam mu usta dłonią. Zaciskam mocno oczy, z bólu, jaki mi to sprawia. Wcale nie chcę, by dokończył monolog. I właśnie w tej chwili on depta resztki mojej pewności siebie i poczucie własnej wartości, pokazując mi, jak głęboko w dupie mnie ma.  Zabiera szybkim ruchem ręki moją i przyciska ją do swojej. –Teraz mnie kurwa posłuchasz! –uniósł się gniewnie, ale zaraz jego oczy stają się spokojne. Tak też kontynuuje. -  Nie chce zbyt wiele. Chciałbym tylko żebyś choć czasami myślał o mnie zanim zaśniesz i żeby kojarzyło Ci się ze mną kilka piosenek i parę miejsc w których byliśmy razem. Miło by było gdybyś czasem sam z siebie pomyślał, że chcesz mnie zobaczyć, miło by było gdybyśmy widywali się częściej niż teraz, bo sam widzisz jak to wygląda. I nie musisz niczego być pewien, wiesz przecież, że teoretycznie to zawsze na ciebie czekam.  Nie potrzebuję obiecywania i przysięg. Mogłabym nawet tworzyć z Tobą tą spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, bez obietnic, bez wielkich słów i przywiązań. Nie chce od Ciebie "zawsze", zdecydowanie wystarczyłoby mi tylko tu i teraz… 
      Jestem trochę zaskoczony. Ale czy powinienem? Nie mam zbyt wiele czasu na rozmyślania, bo on jest coraz bliżej mnie. Ale nie musi robić nic jako pierwszy. Przybliżam się odrobinę i dotykam swoimi wargami jego. Jego rozgrzane, czerwone wargi. Tak idealnie pasujące do moich. Delikatnie i czule, jakby to był mój pierwszy raz, całuję je.  Nie wiem, ile to trwało. Kto by liczył teraz minuty? Czy może godziny… Nie jestem pewien. 
Po prostu jestem.
Tu i teraz.
Właśnie tego chciałeś, prawda? 
Czuję, że wpijasz mi się w usta coraz mocniej, a twój język domaga się więcej.  Wpychasz mi go coraz bardziej, ale na tyle delikatnie, by sprawiało mi to przyjemność. To było jak zwycięski taniec. Bo przecież o to ci chodziło.
Czy przez to nazywam się gejem? 
Czy czując się na moim ciele i smakując twoich ust jestem kimś innym? 
Ale to sprawia, że jestem szczęśliwy, bo dajesz mi poczucie błogości.
Wiem, że jesteś częścią mojego nędznego życia. 

     Jest mi gorąco.  Przechodzą mnie też ciarki, gdy wsuwa swoje delikatne dłonie pod moją koszulkę, pieszcząc mój  tors. Westchnąłem cicho, odrywając swoje usta od jego. Odsunął się kilka centymetrów patrząc na mnie ze zdziwieniem, rozchylając lekko wargi. Jeszcze raz musnąłem je na krótką chwilę.
      -Co my robimy? – zapytałem cicho. Zabrał swoje dłonie, lecz nadal siedział na moich udach, twarzą cały czas był zwrócony do mnie, kilka centymetrów tuż przy mojej.  – Niszczysz mi życie. Nie wiem, kim jestem.
 Nie odpowiedział. Wstał jedynie i zaraz usiadł tuż obok mnie, opierając się o ścianę, przybierając pozę podobną do mojej. Oparł jedynie czoło w moje ramię i oplatając mnie dłońmi.
      -Harry. – rzuciłem ostrzegawczo, jednak nic sobie z tego nie zrobił.
     -Czego ode mnie oczekujesz? – Pyta mnie, podnosząc na chwilę głowę. – Przecież nie zmienię moich uczuć, mojej orientacji.
Westchnąłem ciężko. Miał cholerną rację.
      -LOUIS!? – rozlega się wołanie Liama na korytarzu. – Wszystko w porządku?
Odchrząknąłem, wyswobadzając się z objęć Harrego. Nie wstałem, ale zmieniłem pozycję, siadając po turecku. – Tak! Jestem trochę zmęczony. – odpowiadam mu.
       - Masz ochotę gdzieś później wyjść? Razem z nami? Możesz wziąć Eleanor, jeśli chcesz. – Harry omiata mnie dziwnym spojrzeniem, którego nie potrafiłem zidentyfikować.
        -Nie ma sprawy! – słyszę oddalające się kroki Liama. Zwracam wzrok ku lokatemu.
Kiwa głową, spuszczając wzrok na podłogę. –Kochasz ją? – pyta cicho. 
Zachłysnąłem się powietrzem. Nie spodziewałem się tego. Na pewno nie tak bezpośrednio.
Ale czy nie należy mu się odpowiedź?
Czy ja ją znałem?
      -Kochasz ją? Odpowiedz! –Natarczywie świdruje mnie spojrzeniem. Ja w tym czasie przygryzam dolną wargę.
       -To… To skomplikowane… Ja…
       -Tak myślałem. – rzucił i podniósł się z miejsca. Machinalnie zrobiłem to samo.
       -Ty… Nie! – Gubiłem się w słowach. Szybkim krokiem podszedł do drzwi. Zrobiłem kilka kroków za nim. Już miał wychodzić, gdy odwrócił się do mnie, chwycił mój nadgarstek, przyciskając mnie swoim ciałem do ściany. Bezceremonialnie wsadził mi kolano między nogi, dociskając mocno. Jęknąłem i odrzuciłem głowę w tył. – Przestań… - wydukałem. – Nic o mnie nie wiesz…
        - Wiem więcej, niż ci się wydaje. A teraz, kochanie, musimy się pożegnać.  – Położył dłoń na moim pośladku. - Zobaczymy się wieczorem. – Musnął ostatni raz moje usta i szybkim krokiem wyszedł z pokoju. 
     Dyszałem lekko.
Nadal pachnie. Trochę moimi perfumami, trochę bardziej wonią papierosów, trochę najbardziej Nim. Zostawił mnie bardziej samotnego niż wtedy, gdy nie było go jeszcze.
     Ktoś kiedyś powiedział, że żegnać się, to jakby trochę umierać. Ten ktoś miał racje. Czuję się okropnie pusty, nie mając go teraz przy sobie.
Rzuciłem się na łóżko. Może to jakoś mnie ukoi. Zamknąłem oczy, modląc się o sen.
Ale przecież nie można spać, gdy jest się pełnym uczuć, których nie da się wypowiedzieć słowami. 



*** 
No i proszę. 
Mamy Larrego. 
Tego chcieliście, prawda? 

Kolejny rozdział będzie z perspektywy Harrego, tylko powiadamiam. 
Wiem, miał to być pamiętnik Lou, ale taka zmiana jest cholernie potrzebna :) 

Podoba się wam?  
Polecajcie mi proszę swoje blogi, lubię czytać wasze twórczości :) 

xoxo. 
Bardzo was kocham!

11 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jej.. No po prostu GENIALNY jest ten rozdział.. Biedny Lou już gubi się w tych uczuciach. No ale mam nadzieję, że już niedługo wszystko się wyjaśni. Z niecierpliwością czekam na następny. ~ Anka.x.D.

Unknown pisze...

Jezu, dziewczyno, jak ja kocham Twoje opowiadanie! Szkoda tylko, że tak rzadko dodajesz ;< Nie wiem, czy czytałaś mojego bloga, jak nie to łap linka: http://stories-about-1-direction.blogspot.com/ ; ) <3

Unknown pisze...

Yhh. Masz talent do pisania. Od dawna nie czytałam takiego opowiadania o Larry'm. Uwielbiam czytać to opowiadanie. Genialny. Brak mi słów. Czekam na kolejny. Tylko nie karz mi zbyt długo czekać.
Uwielbiam Cię.

Unknown pisze...

Aww < 33 Louis kurde stchórzył i nie powiedział co czuję? Kuurde.. < 3 Hmm jestem ciekawa jak opiszesz uczucia Harrego < 33 I pisz szybko następny bo doczekać już się nie mogę. Uwielbiam Twojego bloga. < 3
nleto.blogspot.com ; )

. pisze...

dopiero dziś znalazłam to opowiadanie i WOW, to jest gorące :D przeczytałam wszystko! biedna Elka, choć... nie, nie lubię jej :D lubię gniewnego Hazzę :D i czekam na ten wieczór ^^

zapraszam na Larry;ego do mnie ;) [http://heart-without-you.blogspot.com/]

Katey. pisze...

Dziewczyno skąd Ty bierzesz te pomysły na to genialne opowiadanie?!
To jest zajebiste <3.


http://onedirection--likenobodyelse.blogspot.com/
(To jest mój blog i tam są dwa opowiadania, jedno zakończyła. A teraz piszę drugie zostały opublikowane już cztery rozdziały ;D.)

Trzymaj się ;*.

Timide pisze...

Świetny rozdział, pokazałaś w nim wszystkie uczucia, które targają Louisem, a także jego zagubienie. Bardzo mi się podobała ta refleksja na początku, myśli które błądzą wokół jednego punktu, wokół Harry'ego. Nawet nie wiesz, jak bardzo ucieszyłam się, widząc tę szósteczkę przy tytule, taka byłam zadowolona, że trzy razy musiałam zaczynać, bo mój entuzjazm nie pozwalał mi się skupić i zrozumieć tego co czytam. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, jestem ciekawa myśli twojego Hazzy, ciekawa jego zachowań i uczuć oraz tego jak to pokierujesz. Pisz szybko!

Elizabeth Colins pisze...

nie wiem czy Ci się to spodoba ale zajrzyj http://brevis-vita.blogspot.com/ a twój blog jest genialny!!! Pisz szybko następne rozdziały !!!! :)

Madzga pisze...

kocham Larry'ego! :D mój blog: http://be-loved-by-you-i-wanna-i-stay-true.blogspot.com/

Piszesz świetnie, czekam na nexty :)

Daisy pisze...

świetne to :*
Zapraszam do siebie http://vaffanculo-daisy.blogspot.com oraz http://uzaleznionaodjegoslow.blogspot.com
:)

Hope_1D : * pisze...

Mmmm... Swietne : *
Zapraszam http://neverlosehope-1d.blogspot.com/
Never Lose Hope - 1D : *

Prześlij komentarz