czwartek, 14 czerwca 2012

Chapter 3. Czy potrafisz być kimś takim jak ja?


Niekiedy pisanie sprawia mi wielki ból.
Czasami udaję kogoś, kim wcale nie jestem.
Czy potrafisz być kimś takim jak ja?


Byłem pusty. 
Albo wściekły tak cholernie, że nie wiedziałem kim jestem.
I przede  wszystkim, szok zawładnął moim ciałem.
Albo… Zacząłem zdawać sobie sprawę z… z różnych rzeczy.
Co ja robię ze swoim życiem? 

Czy wiesz, że wyglądam beznadziejnie? Wprost okropnie. Dziwię się, że lustro jeszcze nie pękło od mojej brzydoty. Zayn nie byłby zadowolony, widząc moją fryzurę. Czy możesz sobie wyobrazić te moje włosy, roztrzepane we wszystkie strony? Nie sądzę żebym był w stanie gdzieś wyjść.
Rzuciłem się na łóżko. 

Oh it's what you do to me
Oh it's what you do to me
What you do to me

Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Byłem bezsilny i obojętny.  Podniosłem oczy, wpatrując się w moje zdjęcie na szafce, na której byłem wraz z Harrym. Podniosłem je.
Czułem pulsowanie w skroniach. -Agrhh! – krzyknąłem wściekle, rzucając nim o ścianę. Po pokoju rozległ się odgłos tłuczonego szkła.  Zdjęcie  zostało w nienaruszonym stanie.  Czułem niemy ból w podbrzuszu.  Usiadłem na poduszkach i podciągnąłem  ku sobie kolana, oplatając je dłońmi. Skierowałem wzrok ku pianinie.
Ostatnio ciągle miewałem natchnienie, ale cieszyłem się  z jednej strony, w końcu byłem muzykiem. Z drugiej zaś miałem dosyć ciągłego przelewania moich uczuć na kartkę.
Myślałem jeszcze przez jakąś minutę, czy dwie, po czym zerwałem się z miejsca i usiadłem przy pianinie.
Zacząłem grać. 

Sam za bardzo nie wiedziałem, do czego prowadzi melodia, ale wczuwała się moją sytuację, więc nie przestawałem.  Cicho podśpiewywałem, zapisując niekiedy kolejne nuty oraz słowa. 

Would you know my name if I saw you in Heaven?
Would it be the same if I saw you in Heaven?

Brakowało mi mojego osobistego nieba. Chciałbym czuć się po prostu szczęśliwy, nic więcej. 

I must be strong and carry on,
'Cause I know I don't belong here in Heaven.
Would you help me stand if I saw you in Heaven?
I'll find my way through night and day,
'Cause I know I just can't stay here in Heaven.

Myślisz, że jeżeli jestem gwiazdą, to mam wszystko, czego sobie zapragnę. Że moje życie jest idealne.
Cóż, nic bardziej mylnego.
Chciałbym być na twoim miejscu, naprawdę. Zwykła, szara codzienność.
Moja przyszłość jest zaplanowana.
Ty tworzysz ją wraz z teraźniejszością.

Time can bring you down; time can bend your knees.
Time can break your heart, have you begging please, begging please.
Beyond the door there's peace I'm sure,
And I know there'll be no more tears in Heaven.

Czuję ogromną pustkę. Czuję się jak... Jak maszynka do zarabiania pieniędzy. Wiesz jak to jest, nie? Pamiętam naszą trasę po Ameryce.  Z jednej strony to była ogromna przygoda, ale pracowaliśmy dzień i noc żeby tylko zadowolić wytwórnię i fanów. W każdym razie czuję coś w tym stylu i to nie jest miłe uczucie. Westchnąłem.
Usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Już nie śpiewałem, ale nadal grałem. Do środka wszedł niepewnym krokiem Liam. Skinąłem mu głową, pokazując, by usiadł koło mnie.  Przyglądał mi się chwilę, po czym przytrzymał moje dłonie, bym przestał grać, co też uczyniłem. Odgarnąłem grzywkę i spojrzałem ku niemu.
- Śpiewasz, Louis, z własnej woli. Co się stało?  - zapytał, poprawiając się na krześle. 
Zmarszczyłem brwi. –N-nic. Dlaczego coś miało by się stać?  
- Przecież cię znam jak własną kieszeń. – złapał mnie za ramię. –Nigdy nie śpiewasz, gdy nie musisz. Zawsze cię przekonywaliśmy, byś nam wykonał jakiś twój kawałek, pamiętasz? A było ich tak wiele. Usłyszeliśmy ich może… z siedem. Przyzwyczailiśmy się stopniowo do tego, chociaż cała nasza czwórka, jak i fani na świecie mogliby słuchać twojego anielskiego głosu, wraz pisanymi przez siebie piosenkami non stop – przechylił głowę w bok, uśmiechając się delikatnie.– Nie wiem dlaczego nie pokazujesz światu swoich najpiękniejszych talentów, ale wiem, że gdy jesteś sam i masz chandrę, to właśnie piszesz. Dzisiaj jeszcze miałem okazję Cię usłyszeć. Czy to nie powinien być najlepszy dzień mojego życia?
Zaśmiałem się cicho. Pokiwałem głową. – Tak, tak powinien być – odparłem, po czym dostałem lekko pięścią w ramię. – A to za co?
- Nie bądź taki pewny siebie! – powiedział z uśmiechem.
Otworzyłem usta ze zdziwienia, przekomarzając się z nim. – Przed chwilą sam to powiedziałeś!
- Tylko się z tobą droczę, Boo. Przecież wiesz, że to wszystko prawda.  Ja właśnie dlatego przyszedłem – przygryzł wargę, jakby się zastanawiając. Pokazałem mu ręką, by dokończył. – Usłyszałem jak śpiewasz. T-to było niezłe. Nie chciałbyś tego… no wiesz… Pokazać reszcie? Moglibyśmy jakąś tą piosenkę wykorzystać, jeżeli nie masz nic przeciwko…
Moje trybiki w głowie pracowały na najwyższych obrotach – Umm… Mówisz serio? To znaczy… Naprawdę to było dobre?
Liam uśmiechnął się szeroko – No jasne! Jak najbardziej!  To jak, kiedy mogę liczyć na to, że usłyszą ją reszta zespołu?
- Postaram się jak najwcześniej. – Odparłem, rozgrzewając swoje palce do dalszego tworzenia.  Zauważyłem, że Liam otworzył usta, po czym znów je zamknął, jakby nie będąc pewnym tego, co chciałby powiedzieć. – Co..? – zacząłem.
- Widzę, że coś jest nie tak. Ostatnio wiele grasz – popatrzył na mnie z troską, przygryzając lekko wargę.  Wypuściłem głośno powietrze. Co byłem w stanie mu powiedzieć? Sytuacji z Harrym nawet nie miałem zamiaru wspominać, to tylko nasz, właściwie mój problem. Czy mogę to tak nazwać?
Może raczej… Niechciana miłość.
Niechciana?
Niespodziewana.
Tak. 

Podparłem głowę ręką i podrapałem się  po czole. Jak bardzo mogłem mu zaufać?
Postanowiłem nie ryzykować za nadto.
Odetchnąłem głęboko, nim zacząłem mówić. – Coś jest ostatnio nie tak, jak być powinno z Harrym. Mam złe przeczucia…. – przerwał mi dźwięk esemesa. Szybko chwyciłem za telefon, czytając wiadomość.
‘Kochanie, spotkamy się dzisiaj?’ Eleanor.
Uśmiechnąłem się szeroko. To bardzo miło z jej strony, sam byłem zapracowany, jeszcze ostatnie wydarzenia sprawiły, że nie miałem dla niej czasu. A ona mnie rozumie, pociesza, wybacza. Jest idealna.
Mój osobisty anioł.
‘A może… Może diablica’  -pomyślałem. 

Przypomniałem sobie o Liamie. - Porozmawiamy później, proszę? – rzuciłem w jego kierunku. Uśmiechnąłem się przepraszająco.
- Nie ma sprawy. Daj znać, gdybyś chciał pogadać . – Odpowiedział i dosyć powolnym krokiem wyszedł z pokoju.
Kolejny raz dzisiejszego dnia rzuciłem się na łóżko, z telefonem w dłoni.
‘ Kiedy tylko zechcesz, mam dzisiaj cały dzień wolny xx’ Odpisałem.
Pomyślałem o naszych wspólnych chwilach razem.
O tym, jak pierwszy raz ją spotkałem. Jak pięknie wtedy wyglądała, mimo burzy roztrzepanych loków dookoła głowy, którą nie umiała ujarzmić zwykłymi środkami.  Moja Eleanor w szerokich, szarych dresach i obcisłej białej koszulce, która dopiero zwlekała się z łóżka, gdy ja siedziałem u przyjaciółki, popijając popołudniową, angielską herbatkę.  Moja Eleanor podająca mi rękę na powitanie i przepraszająca za swój wygląd. Moja cholernie seksowna wtedy Eleanor. 
Moja Eleanor.
Mój najdroższy skarb.
Eleanor.
Dźwięk esemesa.
‘Teraz? Mam na ciebie straszną ochotę xx’
-Wow – szepnąłem cicho.  – Wow.
‘Co tylko zapragniesz.  O piątej na Green Street w parku, mała kawa i wracamy do mojego mieszkania? – napisałem w odpowiedzi.
‘Do zobaczenia.’

***********

Nadepnąłem na stokrotkę. Niechcący.  Byłem spóźniony, ale miałem nadzieję, że El mi wybaczy. Wszedłem do parku i zakląłem w myślach na widok tych wszystkich ludzi. Czy tak właśnie wygląda życie przeciętnych osób?
Szukanie odpowiedniego zajęcia przez cały dzień?
 Przystanąłem na moment gdy zauważyłem drobną brunetkę, siedzącą nieopodal fontanny. Miała na sobie miętowe legginsy oraz pasujący, biały top.  Na mój widok uśmiechnęła się  szeroko i podbiegła do mnie, wpadając w moje ramiona.  Wyglądała czarująco.
- Witaj, skarbie. Jak spało się przez te kilka tygodni beze nie? - spytałem żartobliwie, otulając ją ramieniem. Dałem jej buziaka w policzek.  Dziewczyna spojrzała na moją twarz.
- Bardzo, bardzo źle, niewygodnie, samotnie... - zrobiła smutną minkę i wytknęła mi koniuszek języka, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem. - Kawa i ciastko?- chwyciła mnie za rękę i skierowała nasze kroki w stronę ulicy. Pierwsza z brzegu knajpka okazała się celem naszej wyprawy. Nie było tu zbyt wielu gości, powietrze pachniało lawendą oraz  jakimś ciastem, na które nabrałem znaczącej ochoty. Zajęliśmy miejsca przy stoliku z samego tyłu, by nie przykuwać zbytniej uwagi. Zsunąłem z nosa ulubione okulary. Przesunąłem palcami wzdłuż szyi i westchnąłem spokojnie. Po krótkiej chwili zjawił się kelner.
-Co podać? - zapytał, wsuwając nam w dłonie menu.  Wyciągnął mały notesik, patrząc na nas wyczekująco.
- Na co masz ochotę, kochanie?- Eleanor popatrzyła na mnie, domagając się odpowiedzi.Zastanowiłem się chwilę, przyglądając się propozycjom.
-Um.. Może...Co to jest 'Tajski raj'? - zapytałem, dotykając palcem atramentu na karcie.
-Mała przekąska. Dosyć słodki deser. - wytłumaczyła spokojnie, na co kelner tylko się uśmiechnął. Wyglądali na dobrych znajomych, chłopak mógł być zaledwie dwa lata starszy ode mnie. Znacząco kiwnąłem głową. - Poproszę to, oraz jakiegoś dobrego drinka. - Eleanor poprosiła o to samo. Kelner odszedł, a ona zajrzała do swojej małej torebki. - Jak trzyma się reszta chłopaków? - uniosła spojrzenie na moją twarz.  Nadąłem policzki, zastanawiając się przez chwilę.
-Całkiem w porządku. Niall przytył, Zayn więcej pali, Liam spotyka się z Danielle,  Harry… Jest taki sam -  spuściłem wzrok na swoje dłonie, ukrywając drobne zażenowanie.
- Ty również się nie zmieniłeś – pokręciła głową ze zrezygnowaniem, wciąż jednak trzymając kąciki warg w górze. To niesamowite, jak bardzo potrafi być urocza. Kelner ustawił przed nami zamówienie.  Jego zapach przyprawił mnie o westchnienie pełne zachwytu.
Miło spędziłem czas w kawiarence.
Moja idealna Eleanor, która zawsze poprawi mi humor.  Idealnie wykorzystany wieczór.
Szybko spostrzegłem, że jest już po ósmej. Poprosiłem o rachunek, położyłem pieniądze na stole i oboje wyszliśmy z kawiarenki. Skierowaliśmy się w stronę domu.
-   Ten esemes… - zacząłem, próbując odpowiednio dobrać słowa. – Wolisz mój pokój czy… Bardziej ekstremalne miejsce?– zapytałem, trącając ją lekko moim ramieniem . Popatrzyła na mnie z wyższością, zmieszanym z rozbawieniem i potargała mi włosy śmiejąc się przy tym głośno. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Uspokój się, pokręcony. Najpierw chciałabym zobaczyć resztę twojej zbzikowanej bandy. – odpowiedziała, przytulając się do mnie mocno. Objąłem ją ramieniem. Mimo, że była niższa, czułem jak unosi kąciki ust.
 Ulice powoli pustoszały. Gęsty zmrok otulał natrętnie każdy napotkany drobiazg, a na niebie pojawiło się kilka pierwszych gwiazd. Chłodny wiatr niedbale przeczesywał moje włosy.  Kilka minut później byliśmy już  przed domem.

9 komentarze:

Love Yourself pisze...

warto było czekać. mam nadzieję , że następny rozdział dodasz szybko :)

nevermind pisze...

cudowne , pisz , pisz dalej

Petit-Chien pisze...

Przeczytałam wszystko i naprawde mnie wciągnęło nie mogę się doczekać do będzie dalej xDD
Pisz szybko nn :P

Anonimowy pisze...

wydaje mi się czy skopiowałaś część rozdziału z innego bloga ? no oczywiście pozmieniałaś kilka słów :>
wiesz nie ładnie tak oszukiwać ludzi, że to co skopiowałaś to ty napisałaś
łamiesz też prawa autorskie :>
zastanów się zanim następnym razem coś przekopiujesz :>

hassasin pisze...

Wut? Jestem pewna, że nie...
Mimo to, przepraszam, nie miałam pojęcia! Szkoda, że nie wiem z jakiego bloga to pochodzi, lub kto napisał komentarz, przeprosiłabym osobiście.
Prowadzę tego bloga z jedną z internautek, poddaje mi pomysły, niekiedy fragmenty, nie miałam pojęcia, że są z innych blogów!
Tak mi głupio...
Dowiem się, który fragment był kopiowany i zmienię jego część.
cholera.
najmocniej przepraszam, naprawdę.

Anonimowy pisze...

został skopiowany fragment tego bloga, konkretniej rozdziału http://i-need-you-here-with-me-now.blogspot.com/2012/04/rozdzia-6.html
nie ważne kto napisał komentarz, ale warto by przeprosić autorkę
hmm.. powinnaś bardziej sprawdzać 'współautorki' swojego bloga
wiesz na razie nic się nie stało, ale uważaj bo następnym razem może się trafić ktoś kto wywoła większą awanturę..

hassasin pisze...

od kiedy tylko napisałaś komentarz, zrezygnowałam ze współpracy z nią. Pomogła mi tylko w tym rozdziale to był jej ostatni raz.
A Tobie dziękuję, że zauważyłaś, już sama będę prowadzić tego bloga

Unknown pisze...

bardzo mi się podoba ;)zdecydowanie będę odwiedzać ;3

Unknown pisze...

Świetny blog!Na pewno będę zaglądać :)

Prześlij komentarz